Kłaniam się Tobie, dociekliwy czytelniku idei i historii tej marki odzieżowej.

Szanuję, że tu jesteś – to znaczy, że nie jesteś zwykłym konsumentem ubrań. Ciekawi Cię ich historia, skąd się wzięły i jakie niosą ze sobą idee. A marka NO BRAND CLOTHES zdecydowanie ma swoją drogę i kilka konkretnych przemyśleń do przekazania.

Ideologia

NO BRAND CLOTHES – co znaczy ta nazwa?

Oznacza, że nasze ubrania tak naprawdę nie mają marki. Nie musisz nosić wielkiego logo firmy, która liczy sobie 5x więcej za koszulkę, tylko dlatego, że jest długo na rynku i żyje z samego rozpoznania. To, jak wyglądasz, powinieneś wybierać Ty – nie marka. Nie musisz nosić konkretnych obrazków, żeby być „cool”. Możesz wybrać to, co naprawdę czujesz. Mieć swój styl. Swoją tożsamość.

Nasz slogan to:

NIE BĄDŹ MODNY – BĄDŹ SOBĄ!

HISTORIA

Założycielem tej marki jestem ja – narrator tej historii.

Jestem studentem drugiego roku psychologii, studiuję na Uniwersytecie SWPS w Trójmieście i właśnie tutaj mieszkam. Przeprowadziłem się z Olsztyna na studia i wynajmuję mieszkanie z moją dziewczyną.

Zanim zająłem się projektowaniem ubrań, pracowałem jako ochroniarz w Biedronce na ¾ etatu. Była to solidna, uczciwa robota, która nauczyła mnie odpowiedzialności i pokory. A przygoda z szyciem zaczeła się od tego że, mam dwa metry wzrostu i od zawsze miałem problem ze znalezieniem ubrań, które naprawdę pasują do mojego stylu – kocham luźne fasony, oversize’owe bluzy i szerokie spodnie, na rynku było mało dużych ubrań dla dużych ludzi, więc postanowiłem że wezmę sprawę w swoje ręce i sam sobie będę szył ubrania. Po pewnym czasie pożyczyłem maszynę do szycia i... człowieku, zakochałem się w całym procesie powstawania ubrania.

Szycie to magia – widzisz efekty swojej pracy niemal od razu, a Twój układ nagrody aż sypie dopaminą do mózgu (takie tam, z życia studenta psychologii). Po pracy i uczelni, coraz mocniej zagłębiałem się w temat. Z czasem kupowałem coraz lepsze maszyny, bluzy wychodziły coraz lepsze, aż doszedłem do poziomu, gdzie mogę je sprzedawać bez wstydu – jakość jest premialna, szwy proste, wszystko dopięte.

No to co – umiem szyć, ale trzeba było wymyślić coś więcej. Coś, co przyciągnie uwagę. I powiem Ci szczerze – to nie było proste. Po przerobieniu miliona pomysłów, zostałem przy jednym: bluzy ze zmiennymi nadrukami. Od razu poczułem, że to jest to. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem – ciekawy motyw, a całą produkcję wymyśliłem sam, wieczorami po całych dniach pracy w Biedronce.

Okej, umiem szyć, mam pomysł – pora otwierać branda.

Ale słuchaj, kochany czytelniku – jeśli myślisz, że do stworzenia marki odzieżowej wystarczy tylko umieć szyć, to jesteś w błędzie. Musiałem zostać ekspertem w tylu dziedzinach życia, że aż mi czasem głowa pękała. Na szczęście miałem przy sobie cudownych ludzi – moich ludzi – którzy podłapali zajawkę i chcieli mi pomóc, zupełnie bezinteresownie.

Z tego miejsca chcę podziękować każdemu, kto pomógł mi w tym projekcie – nawet tylko słowem wsparcia, gdy miałem momenty, że chciałem wszystko rzucić. Dziękuję Wam – serio. Gdyby nie Wy, to zamiast budować markę, to bym teraz dalej kisił się w miejscu bez celu.

Szacunek ogromny.